czwartek, 9 czerwca 2011

Rozdział 29

Winn: Wróciłem, panie.
Natiw: Czego tu szukasz? To nie jest twój, dom.
Winn: Przyjmij mnie! Znam spisek Madry!
Natiw: Co? Znasz jej plan? A ma jakiś?
Winn: Tak! Ja jestem jaj synem, i mogę zgadnąć, co teraz robi?
Natiw: To powiedz!
Winn: Czekaj... Układa plan z królem hien.
Natiw: Zazu! Leć nad Złą Ziemię, i zobacz, co robi Madra?
Zazu: Tak Panie!
A po chwili....
Zazu: Panie. Madra, układa plan z jakąś hieną.
Natiw: Leć już Zazu! Gratulacje, Winn. No dobrze. Przyjmę, cię.
Winn: Na prawdę? Och dziękuję!
Natiw: Ale tylko na próbę.
Winn: Co?
Natiw: Zdradź mi ten plan.
Winn: Oni planują wojnę! Za miesiąc, trzy tygodnie i dziewięć dni!
Natiw: Dobrze! Sprawdzimy, cię. Jeśli to się stanie, przyjmę cię. Jeśli nie, to chyba wiesz co będzie?
Winn: O tak! Chyba?
Natiw: Świetnie! Już się nie mogę doczekać!
Nagle przyleciał Zazu.
Zazu: Panie! Santta dzisiaj... No wiesz? Wyda na świat lwiątka.....
Natiw: Gdzie ona jest?
Zazu: Na drzewie, Rafikiego, bo on nie może już składać wizyt domowych, ponieważ uczy innego pawiana, na swojego zastępce.
Natiw: Dobrze!
I poszedł tam.
Winn: Miesiąc, trzy tygodnie, i dziewięć dni. A jak zrezygnują?
A na drzewie Rafikiego......
Rafiki uczył Avana ( bo tak miał na imię uczeń Rafikiego ) Pomagać przy porodzie.
Rafiki: Przepraszam, Santto, ale muszę mieć zastępce, i muszę go nauczyć.
Santta: Dobrze.
A po paru minutach....
Rafiki: Dobrze Avan! A teraz płeć....
Avan: Dziewczynka!
Lemux: Santta!
I Lemux i Santta, przytulili się do córki.
Avan: Rafiki. Czy ja będę miał prezentację, z nią?
Rafiki: Tak. Ale niestety, ja nie dożyję.....
I lwy podziękowały, i poszły. Został tylko Natiw.
Natiw: Rafiki. Musisz odejść?
Rafiki: Tak, niestety. Nic nie trwa wiecznie. Prezentowałem Mufasę, i ile lat temu umarł..... Ja też kiedyś muszę. Z wiekiem, tracimy i siłę. I mam teraz, taki, stary i słaby, podnosić lwiątko? Natiwie, nic, nie trwa wiecznie.
I Natiw poszedł. A Avan, szykował się na prezentację. Rafiki położył się spokojnie, na jednej, grubej, gałęzi, i odszedł :(
Po miesiącu, lwiczka otworzyła oczka. Avan, już na to czekał. Z radością wyszedł na szczyt Lwiej Skały.

 Nagle, zachwiał się. Małe kamyczki poleciały w dół. A że miał, mały lęg wysokości, o którym zapomniał ze szczęścia i radości, ktoś spadł, ale nie on. Tylko....
Lemux: Nniiiiiiieeee!!!!!!
....... liczka!
Avan: Uf! Dobrze że żyję!
Lemux: Na pewno?
I czaił się po małpy.
Lemux: Będziesz mi tu cyrki robił?!
Avan: Nie! Nie jedz mnie! Zrobię wszystko!
Lemux: Nie Avan. Nie ma dla ciebie litości! Ani pół procenta!
I rzucił się na pawiana.  Zagryzł go. I tych co się śmiali, wygnał, i kazał dać ciało Avana na pożarcie hien.
Winn: Przykro mi, Lemuxie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz